Miłość to jedno, a życie z osobą, którą się kocha, to drugie. W poniższym artykule zbadajmy właśnie te kwestie. “Miłość bezwarunkowa istnieje w każdym z nas. Stanowi naszą najgłębszą część. Nie jest aktywnym uczuciem, a raczej stanem. To nie “kocham Cię” z tego lub innego powodu ani “kocham Cię, jeśli Ty mnie
I said I'm sorry. Wiem o tym i jest mi przykro, ale mamy rozkaz zostać tutaj. I know that and I'm sorry, but our orders are to stay down here. I też jest mi przykro że wcześniej tego nie zrobiłeś. I'm sorry, too that it didn't happen a long time ago. Wyświetl więcej przykładów. Zasugeruj przykład.
Średnica: 82mm. W cenie kubek + nadruk sublimacyjny. Nadruk z dwóch stron kubka. Każdy kubek pakowany jest w ochronny kartonik. Producent/Marka: Freshthing. Pełny opis. Informacje o Bardzo mi tego powodu wszystko jedno kubek - 11264445061 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2022-10-11 - cena 30 zł.
On odpowiedział mi, że wszystko jest w porządku, że jest szczęśliwy i że jest mu bardzo dobrze, a ja mam się nie martwić i wszystko się ułoży, wszystko ma swój cel i że tak miało być (że nie mam pracy). Obudziłam się bardzo wyspana (nie pamiętam, kiedy tak mi się dobrze spało) i z uczuciem takiego ciepła w środku.
Noc. Mąż śpi z żona w łóżku, gdy nagle budzi ich głośne łup łup łup w drzwi. Przewraca się na bok i patrzy na zegarek - trzecia w nocy. "Kurde, nie będę się o tej porze z wyra zrywał", myśli
KUBEK "BARDZO MI Z TEGO POWODU WSZYSTKO JEDNO'' + KARTONIK. Kubek CupHouse, dzięki zastosowaniu najwyższej jakości materiałów oraz powłok zapewnia odporność na działanie zmywarki! Nasz kubek to w 100% Polski produkt, który wykonany jest z najwyższej jakości ceramiki! Kubeczek to praktyczny i oryginalny pomysł na prezent.
2. O Janku i Marysi. W pewnem wielkiem mieście, gdzie tyle jest domów i tylu mieszkańców, że brak miejsca na to, by każdy człowiek mógł posiadać choćby najmniejszy ogródek, i gdzie z tego powodu po większej części ludzie zadawalniać się muszą kwiatkami w wazonikach, mieszkało dwoje ubogich dzieci, które miały ogródek nieco większy od zwyczajnej doniczki.
Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno. ถูกใจ 8,819 คน. Zero smutku, zero złości, wyjebane po całości.
Będę pacjentką, która będzie zażywać ten lek i będę pacjentką, która będzie potrzebować tego leku, więc badania naprawdę należy przeprowadzać odpowiednio i zgodnie z zasadami etyki, a nie rujnować je z powodu kursu akcji, bo o to się wszystko rozbija. Del Bigtree: Czyli zabija się iwermektynę, hydroksychlorochinę…
Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno. January 1, 2021 · Matka poznaje swojego nowego zięcia, po czym odnajduje zdjęcie, przez które dostaje gęsiej skórki - Niefart
U3KlX0. 44,99 złKoszulka: Bardzo jest mi z tego powodu wszystko jedno. Pamiętaj aby określić cechy zamawianej koszulki. Potrzebne informacje znajdziesz w magazynie Opis Opinie (0) OpisMateriałObjaśnienieKoszulkaGwarantowana jakość marki Fruit of the Loom®, 100% bawełny, wysoka gramatura, podwójne szwy przy szyi, na rękawach oraz przeszycia wzmacniające. Opis oraz sposób pomiaru koszulki zawarte są na stronie „specyfikacja produktów” (w stopce).NadrukTrwały, całkowicie odporny na pranie, nie pęka, nie wykrusza się, nie zmienia koloru. Jego wysoką jakość zapewnia, producent, niemiecka firma Poli-Tape®.Rozmiary koszulek (+/- cm) klatki97107112122132142
Aż usiadłam, kiedy to usłyszałam. Jestem babcią z doświadczeniem, wszystko umiem zrobić – a tu nagle powinnam trzymać się z daleka. Tylko, że ja bardzo dobrze wiem, jak opiekować się dzieckiem – lepiej niż moja córka. A tu okazuje się, że babcia jest teraz zbędna. Pokłóciliśmy się i teraz czekam na przeprosiny. Żeby wymyślić coś takiego! Kiedy moja Gosia poinformowała, że wychodzi za mąż, byłam bardzo szczęśliwa. Jak tu się nie cieszyć, że najmłodsza córka też założy rodzinę – nie muszę się już przejmować, co ludzie powiedzą. Ale od razu zastrzegłam – zapłacę częściowo za wesele, więc też chcę decydować co i jak zorganizować. Córka wtedy nic nie powiedziała, a zięciowi ten pomysł się nie spodobał – zaczął protestować i się wykłócać. Ale nie ze mną takie numery – wydałam już za mąż dwie córki i wiem lepiej. Skończyło się tym, że decydowałam o wielu sprawach – wybrałam restaurację, pomogłam wybrać sukienkę i znalazłam dobry zespół. Mojemu zięciowi to się nie podobało, ale to nie moja sprawa – ja wiem lepiej. Nie było żadnej wielkiej awantury, ale od tego czasu nasze relacje są bardzo napięte. I za każdym razem, kiedy chciałam coś doradzić, Mikołaj wpadał w złość i się ze mną kłócił. A ja chcę jak najlepiej – mogę przecież doradzić, jakie zasłony kupić, jak najlepiej ugotować barszcz, jakie ubrania wybrać. Moja córka słucha mnie tak samo, jak jej starsze siostry. Tamci zięciowie nigdy mi nie zaprzeczają, bo rozumieją, że teściowa wie lepiej. A ten tutaj jest strasznie uparty i wybuchowy. Nigdy nie sądziłam, że będę miała taki problem. A moja córka, już to zauważyłam, ulega jego wpływowi – zaczyna się sprzeciwiać i mnie nie słucha. A ja chcę dla niej jak najlepiej. Przez całe życie wychowuję je sama, bo mąż odszedł od nas, gdy najmłodsza miała 5 lat. I sama sobie radzę przez całe życie – dbam, żeby moim córkom było dobrze. Dla mnie najważniejsze, żeby dziewczyny były szczęśliwe i wiem, jak to zrobić. Nauczyłam je wszystkiego, niczego im nie żałowałam, nie wyszłam ponownie za mąż, żeby zajmować się tylko nimi. Więc myślę, że mam prawo o czymś teraz decydować. Dobrze, że moje starsze córki to rozumieją. Wybrałam im szkoły, zorganizowałam wesela i pomogłam przy dzieciach. Zawsze będą mi za to wdzięczne, bo beze mnie nie byłyby wiele warte. Chociaż moja siostra mówi mi, że za bardzo naciskam na dzieci, to nie ma racji – mam doświadczenie i mogę im doradzić najlepiej, jak potrafię. A potem trafił mi się taki zięć – uznał, że to on będzie decydował, jak wychować dziecko. Zaczęło się od tego, że zaproponowałam, żeby moja wnuczka miała na imię Teresa, po mojej mamie, ale zięć natychmiast zaprotestował, bo wybrali już imię – będzie Weronika. No nie wiem, czy jest ładniejsze niż moje. I co to za brak szacunku wobec teściowej? Czy proszę o tak wiele? No, ale cóż – poddałam się. Potem postanowiłam pomóc córce kupić ubranka i inne rzeczy dla dziecka – ale tutaj ona też decyduje o wszystkim beze mnie. Z marszu odrzuciła wszystkie moje sugestie co do wózka – wybrała jakiś modny i bardzo drogi. A po co wydawać aż tyle pieniędzy? No, ale znowu mnie nie posłuchali. Potem zaproponowałam, że zamieszkam z nimi przez te pierwsze tygodnie po porodzie, żeby pomóc córce, ale też odmówili. A dlaczego? Przecież wiem, jak dziecko wykąpać, nakarmić, ubrać – a córce nie ufam, bo ma dopiero 22 lata. Ale oni w ogóle nie słuchają tego, co im mówię – czytają jakieś modne czasopisma i książki i myślą, że wiedzą lepiej. A babcia jest chyba mądrzejsza? Wychowałam moje córki, wychowałam pozostałe wnuki, ale tutaj nie mogę pomóc? Doszło do tego, że córka zaczęła się ze mną otwarcie kłócić. Nie podoba jej się to, że przychodzę bez uprzedzenia i zaczynam sprzątać jej mieszkanie i gotować jedzenie – twierdzi, że wszystko mogą zrobić sami. A co oni mogą zrobić? Zamówić jedzenie z restauracji? Zadzwonić do firmy sprzątającej? A ja wiem, co i jak ugotować, i jak najlepiej posprzątać. Nawet nie podziękują. Powiedzieli, że za bardzo wtrącam się w ich życie. Taką otrzymuję wdzięczność. A poświęciłam dla niej całe swoje życie. Nigdy nie sądziłam, że będę miała takie niewdzięczne dzieci.
Po marihuanę sięgałem bardzo często. W wieku 18 lat paliłem ją już prawie codziennie. Nie spostrzegłem nawet momentu, w którym się od niej uzależniłem. Po kilku latach, gdy chciałem rzucić palenie, zauważyłem, że nie jest to wcale takie proste… Mam na imię Cyprian. Ukończyłem 30 lat. Gdy miałem 6 lat, zmarł mój tata. Kiedy jeszcze żył, chodziliśmy wspólnie w każdą niedzielę na Mszę św. Tata nauczył mnie modlitwy, którą jako jedyną często odmawiałem, gdy byłem dzieckiem. Była to modlitwa Aniele Boży, Stróżu mój. Z perspektywy czasu uważam, że miałem niesamowitą opiekę ze strony swojego Anioła Stróża, gdyż ze wszystkich niebezpiecznych i głupich rzeczy, które w życiu robiłem, wychodziłem bez szwanku. Mnie i moje cztery starsze siostry wychowywała mama, która po śmierci taty nie poznała już żadnego innego mężczyzny, z którym chciałaby się związać. Bardzo się starała, aby zapewnić nam to wszystko, co było potrzebne w życiu. Mimo że w naszym domu się nie przelewało, to dzięki jej poświęceniu nie brakowało nam niczego. Przystąpiłem do Pierwszej Komunii św. oraz sakramentu bierzmowania, ale nie chodziłem już później do kościoła ani się nie modliłem. Wierzyłem w Boga, ale tak naprawdę żyłem tak, jakby Go nie było. Myślałem głównie o tym, aby wieść życie miłe i wygodne. Byłem zbuntowanym nastolatkiem pragnącym korzystać z życia, nie zastanawiając się, czy to, co robię, jest dobre czy złe. W tamtym czasie moim głównym celem była przyjemność. W szkole średniej wypisałem się nawet z religii, bo nie chciałem słuchać „moralizowania”… Utrata wolności Już w gimnazjum próbowałem wszystkich narkotyków, jakie tylko były do załatwienia. Lubiłem uprawiać sport i czułem, że wszystkie narkotyki, poza marihuaną, bardzo wyniszczają moje ciało. Tak więc jedynie sporadycznie próbowałem innych specyfików, ale po marihuanę sięgałem bardzo często. W wieku 18 lat paliłem ją już prawie codziennie. Nie spostrzegłem nawet momentu, w którym się od niej uzależniłem. Po kilku latach, gdy chciałem rzucić palenie, zauważyłem, że nie jest to wcale takie proste… Z wielkim trudem podejmowałem próby wyrwania się z tego nałogu, zawsze jednak bez skutku. Kilkakrotnie udawało mi się nie palić przez trzy tygodnie, ale po tym okresie musiałem sobie sprawić ulgę i z okazji pobicia rekordu pozwalałem sobie na „uczczenie” go… ponownym zapaleniem. Po każdej takiej sytuacji wchodziłem w ciąg palenia z jeszcze większą intensywnością. Marihuana dawała mi ukojenie, którego nie mogłem znaleźć nigdzie indziej. Była nieodłączną częścią mojego życia przez wiele lat. Chodziłem do pracy, do szkoły i na treningi, ale sięgałem po narkotyki tak często, jak tylko się dało… Niestety, do tego nałogu dochodziły jeszcze grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu. Wydawało mi się, że gdy się odurzę marihuaną, to świat będzie piękniejszy, a wszystkie rozrywki staną się przyjemniejsze. Teraz, z perspektywy czasu, widzę, że marihuana tylko potęgowała mój egoizm i zamykała mnie w świecie nastawionym na przyjemność, rozrywkę i konsumpcję. Tak naprawdę ograniczała mnie w każdej sferze życia: motorycznej, poznawczej, a przede wszystkim duchowej. Kontakty międzyludzkie także miałem utrudnione – ze względu na swoje otumanienie i brak empatii. Im dłużej w tym nałogu tkwiłem, tym mniej zauważałem jego negatywne skutki. Dopóki wszystko układało się po mojej myśli, to nie widziałem powodu, aby coś zmieniać. Jednak w pewnym momencie moje życie zaczęło się mocno komplikować… Boks W wieku 26 lat zacząłem trenować boks. Po pół roku trener zaproponował, abym wystąpił w zawodach. Zawsze było to moim marzeniem. Od tego czasu zacząłem podporządkowywać wszystko treningom, pozwalając sobie jednak cały czas na palenie marihuany. O zbliżających się mistrzostwach dowiedziałem się z półrocznym wyprzedzeniem. Trenowałem przez ten czas prawie codziennie. Na tydzień przed turniejem musiałem przejść badania lekarskie, aby otrzymać od lekarza pozwolenie na udział w walkach bokserskich. Wynik badania EEG był jednak dla mnie negatywny. Okazało się mianowicie, że w moim mózgu wykryto fale mózgowe, które u zdrowego człowieka nie powinny występować. Z tego powodu istniało duże ryzyko wystąpienia u mnie padaczki po otrzymaniu mocnych ciosów w głowę. W tej sytuacji mój trener nie pozwolił na to, abym walczył, mimo że chciałem uczestniczyć w zawodach na własne ryzyko. Czułem się w pełni sił. Przygotowywałem się do tej bokserskiej imprezy bardzo długo i nigdy nie miałem żadnych objawów padaczki. Zacząłem wówczas „topić” swoje smutki w marihuanie z jeszcze większą intensywnością niż wcześniej… Po pewnym czasie udałem się do neurologa. Gdy podczas badania przyznałem się, że palę marihuanę, lekarka powiedziała mi, że nietypowe fale mózgowe mogą być spowodowane nałogiem. Pani doktor poinformowała mnie, że jeśli przestanę zażywać marihuanę, to po pół roku będę mógł podejść do kolejnych badań, które mogą dać korzystny wynik. Wiedziałem, że muszę wybrać: marihuana albo boks. Stwierdziłem, że do marihuany mogę wrócić zawsze, a do boksu już niekoniecznie. Wprawdzie starałem się w tamtym czasie ograniczyć sięganie po narkotyk, ale czułem się wobec niego bezsilny. Nie byłem w stanie wytrzymać już nawet jednego dnia bez tej substancji… Do tego wszystkiego moja mama zachorowała i znalazła się w szpitalu psychiatrycznym. Gdy odwiedzałem ją co kilka dni, to widziałem ją w coraz gorszym stanie, zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Myślałem, że jeśli tak dalej pójdzie, to ją stracę. Byłem coraz bardziej załamany. Już nawet marihuana nie dawała mi ukojenia… Koronka do miłosierdzia Bożego Wtedy przypomniało mi się, że moja chrzestna zachęcała mnie kiedyś do pomodlenia się Koronką do miłosierdzia Bożego. Wziąłem więc do ręki mały obrazek z napisem „Jezu, ufam Tobie!” i przeczytałem uważnie to, co jest napisane na odwrocie. Gdy uznałem, że już w miarę rozumiem treść tej modlitwy, i przeczytałem, jakie obietnice dał Pan Jezus tym, którzy będą się modlić tymi słowami, stwierdziłem, że ją odmówię. Ze łzami w oczach, zdając sobie sprawę z własnej bezsilności, powiedziałem: „Panie Boże, pomóż mi, bo jeśli Ty mi nie pomożesz, to do końca życia będę się męczył z tym nałogiem”. Odmówiłem Koronkę. Była to pierwsza moja modlitwa od czasów, gdy byłem dzieckiem. Po odmówieniu Koronki poczułem wewnętrzny pokój, ulgę, ukojenie i zadowolenie. W jednym momencie Bóg uwolnił mnie od głodu narkotykowego, który tkwił we mnie przez ostatnich 10 lat. Pierwszy raz poczułem się szczęśliwym niepalącym. Od tego czasu po każdej modlitwie, w którą wkładałem serce, otrzymywałem ukojenie. Mimo że później jeszcze kilkakrotnie zapaliłem marihuanę, to zdałem sobie sprawę, że tylko całkowita abstynencja uczyni mnie wolnym. Przemiana serca Niestety, stan mojej mamy wciąż się pogarszał. Modliłem się więc o to, ażeby Bóg jej pomógł. I oto po dwóch tygodniach zmienił się lekarz prowadzący i odrzucił poprzedni sposób leczenia mojej mamy. Postawił on diagnozę, że mama ma chorobę Alzheimera. Od tego czasu zaczęła przyjmować inne leki i jej stan zdrowia stopniowo zaczął się poprawiać. Wtedy też przestałem się modlić, gdyż moje serce wciąż nie było jeszcze przemienione i traktowałem Boga trochę jak złotą rybkę, która ma spełniać moje życzenia – a gdy już je spełni, to nie jest mi dłużej potrzebna… Gdy po dwóch miesiącach mama opuściła szpital i wróciła do domu, była bardzo nieporadna i potrzebowała nieustannej opieki, niczym małe dziecko. Trudności sprawiały jej najprostsze czynności. Po kilku dniach opieki nad mamą miałem wielką chęć zapalenia marihuany. Nie chciałem jednak tego robić, ponieważ bałem się, że wrócę do nałogu. Wtedy to odwiedził mnie kuzyn i zaproponował mi wspólny wyjazd do Częstochowy na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie. Opowiedział mi także świadectwa ludzi, którzy podczas takich Eucharystii zostali uzdrowieni przez Boga z nieuleczalnych chorób. Bez wahania przyjąłem jego propozycję i pojechaliśmy do Częstochowy z nadzieją, że Pan Bóg uzdrowi moją mamę z choroby Alzheimera. Podczas uroczystości zaczęto śpiewać pieśni uwielbienia Boga i wszyscy ludzie unieśli ręce w górę. Ja również tak zrobiłem i zacząłem szczerze chwalić Boga. Po chwili poczułem, jakby czas się zatrzymał, i bardzo wyraźnie odczułem Jego bliską obecność. To było przeżycie tak cudowne, że nie znam adekwatnych słów, aby móc opisać, jak szczęśliwy wtedy byłem. Poczułem niesamowitą, Bożą radość. Pomyślałem, że Bóg jest miłością i miłosierdziem. Mimo że zawsze wstydziłem się łez, gdyż przejmowałem się tym, co pomyślą o mnie inni, a ponadto uważałem, że mężczyzna nie powinien ich pokazywać, to w tamtym momencie płakałem ze szczęścia. Odczułem, że Bóg bardzo się raduje z tego, że to właśnie w Nim szukam pomocy. Wstydziłem się przed Bogiem różnych swoich czynów, a On dał mi wewnętrzne przekonanie, że bardzo mnie kocha, i cierpliwie czekał, aż zwrócę się do Niego ze szczerym sercem. To było niesamowite, uwalniające, przemieniające mnie wewnętrznie uczucie. Potrafiłem wcześniej wybaczać innym ludziom, ale nie potrafiłem przebaczyć sobie i tak naprawdę mocno bałem się Boga, aż do momentu spotkania się z Nim w moim sercu. Zdałem sobie sprawę, że przez większość życia obrażałem Boga swoimi czynami, a mimo to On mnie tak bardzo kocha. Poczułem się jakby w przedsionku nieba. To była niesamowita łaska. Wtedy to zakochałem się w Bogu. Od tego momentu zapragnąłem żyć tak, aby sprawiać Mu jak najwięcej radości. Wyjeżdżając z Częstochowy, odczułem od razu, że łaska, jaką tam otrzymałem, jest nie tylko dla mnie. Przez dwa tygodnie po tym zdarzeniu byłem tak rozpromieniony Bożą miłością, że chodziłem praktycznie cały czas uśmiechnięty i wszystkim opowiadałem o tym, jak cudowna jest miłość Boga. Do dzisiaj staram się mówić ludziom o Bogu, o tym, czego sam doświadczyłem. W chwili spotkania się z Bogiem otrzymałem odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania i zostałem uzdolniony przez Niego do opieki nad mamą. Bóg wlał we mnie wszystkie cechy, jakich brakowało mi do tego, abym mógł się mamą dobrze opiekować: przede wszystkim empatię, cierpliwość, wyrozumiałość i łagodność. Stwórca dał mi także wiarę, nadzieję i miłość. Od tego czasu moim celem jest żyć tak, aby na końcu ziemskiego życia móc stanąć przed Bogiem i nie wstydzić się swoich uczynków. Zmiana priorytetów Po tym przeżyciu przystąpiłem do spowiedzi generalnej. Przez dwie godziny spisywałem, wsparty łaską Bożą, wszystkie swoje grzechy. Czułem, jakby ktoś mi opowiadał zdanie po zdaniu, po kolei, moje grzeszne życie. Zapisałem drobnym pismem sześć stron i kolejnego dnia wyznałem te wszystkie grzechy w konfesjonale, czytając z kartki przez pół godziny to wszystko, co wstyd mi było nawet napisać na papierze. Kapłan, u którego odbyłem spowiedź generalną, został moim stałym spowiednikiem. Od tego czasu regularnie, przynajmniej raz w miesiącu, przystępuję do sakramentu spowiedzi. Im dłużej żyję w łasce uświęcającej, tym bardziej zdaję sobie sprawę z własnej grzeszności i lepiej zaczynam rozumieć źródła swoich grzechów. Wiem, że bez modlitwy nie byłbym w stanie jednego dnia przeżyć w sposób dobry, podobający się Bogu. Staram się w miarę możliwości codziennie przyjmować Komunię św., gdyż jest to dla mnie duże wzmocnienie duchowe i najszczęśliwszy moment każdego dnia. Po niespełna pół roku przystąpiłem do kolejnego badania EEG, które pokazało, że fale mózgowe, które były obecne w moim mózgu, w czasie gdy paliłem marihuanę, zniknęły. Wystąpiłem później w kilku amatorskich walkach bokserskich. Wygrałem także jeden bokserski turniej. Po jakimś czasie jednak zacząłem poświęcać więcej czasu na swój rozwój duchowy i intelektualny. To jest ważniejsze niż rozwój fizyczny. Wciąż utrzymuję swoje ciało w dobrej formie, ale postanowiłem, że nie będę już więcej walczył na ringu, aby niepotrzebnie nie narażać zdrowia swojego i innych. Bóg, jakiego doświadczyłem, jest dokładnie taki, jak przedstawia Go nam Kościół katolicki, a zgłębianie Pisma św. oraz pism ludzi natchnionych przez Pana Boga tylko mnie w tym utwierdza. Cyprian O wiele więcej znajdziesz w naszym sklepie!
"Choroby zakaźne to jest worek, z którego może się jeszcze wiele wysypać" Ekspertka zapytana o to, co zaskoczyło ją podczas dwóch ostatnich lat trwania epidemii, wskazała na bardzo dużą liczbę zgonów podczas drugiej fali zachorowań. - To było bardzo niepokojące. Uważam, że należałoby przeanalizować, dlaczego były to tak duże liczby zmarłych, bo w innych krajach w zasadzie statystyki nie obserwowały takiej skali. Przyczynami mogło być zbyt późne zgłaszanie się do lekarzy, jak i utrudniony dostęp do ochrony zdrowia w tamtym czasie - powiedziała dr n. med. Grażyna Semczuk. Podkreśliła, że jako lekarza zaskoczyła ją również ogromna ignorancja i lekceważenie problemu przez społeczeństwo. - Z wirusem, który może zakażać i zabijać, się nie dyskutuje, tylko po prostu wykonuje zalecenie epidemiologów, specjalistów, którzy się na tym znają. Myślałam, że w XXI wieku jesteśmy tego bardziej świadomi, ale jak widać w dalszym ciągu jest mała świadomość ludzi na ten temat. Uważano, że choroby zakaźne są tylko na oddziałach zamkniętych w szpitalach i nie mamy z nimi przecież kontaktu - stwierdziła specjalistka. Według niej, koronawirus nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a w przyszłości mogą nas czekać kolejne zagrożenia związane z wirusami. "Obecnie doświadczenie i światowe obserwacje uczą nas, że choroby zakaźne to jest worek z którego może się jeszcze bardzo wiele wysypać. Są przecież cały czas doniesienia o niespokojnych wirusach gorączek krwotocznych; jest też ospa małpia, która przez całe lata była bardzo opanowana i dotyczyła zachorowań w rejonach afrykańskich, a tutaj nagle się roznosi po całym świecie. Dlatego sądzę, że choroby zakaźne mogą nam sprawić jeszcze bardzo wiele kłopotów. Wiele osób nie pamięta już, ale ja, jako zakaźnik z 40-letnim doświadczeniem, doskonale pamiętam epidemie odry, krztuśca, poliomyelitis, tężca w latach 70., gdy nie było jeszcze szczepionek. Nie chciałabym, aby się to powtórzyło" - dodała dr n. med. Semczuk. Jej zdaniem obecna sytuacja związana może być również ze swoistym ostrzeżeniem szeroko rozumianej przyrody. - Może jest to jakaś forma obrony przed ogromną ingerencją w świat natury, chodzi np. o zabieranie zwierzętom ich naturalnych terenów, niszczenie lasów, czy zbyt łatwy dostęp ludzi w tereny chronione - stwierdziła doktor. Zapytana o to, jak chorują zakaźnicy na covid, podkreśliła, że "z pełną pokorą i świadomością tego ryzyka zawodowego". "Podczas epidemii koronawirusa zakaźnicy również chorowali, ale, wydaje mi się, rzadziej niż lekarze innych specjalizacji. Prawdopodobnie ze względu na to, że mamy wyuczoną potrzebę chronienia się poprzez środki ochrony, większą ostrożność" - zaznaczyła. Jak przyznała, sama nie przechodziła infekcji covidowej, mimo że cały czas pracowała i udzielała konsultacji. - Oczywiście jestem zaszczepiona przeciw COVID-19, ale również przeciw grypie i pneumokokom. Oprócz tego, maseczka to dla mnie rzecz święta, do tego jeszcze dochodzi mycie rąk na okrągło, przebieranie się podczas pracy w szpitalu. Jak również pilnuję dystansu i wietrzenia pomieszczeń - podkreśliła dr n. med. Grażyna Semczuk. Odnosząc się do aktualnej sytuacji epidemicznej wskazała na bardzo niepokojące dane z całej Europy, gdzie np. we Francji, Włoszech, Hiszpanii odnotowuje się po 100 tys. zakażeń. - To oczywiste, że te zakażenia lada moment będą narastały i u nas. Dominują obecnie dwie odmiany wirusa omikron i Od pierwszych wariantów, różnią się, niestety, większą zakaźnością i trochę cięższym przebiegiem - powiedziała zakaźnik. Dodała, że w szpitalach obserwuje się już wzrost liczby zakażeń koronawirusem. Przekazała, że na oddziale zakaźnym w Instytucie Medycyny Wsi w Lublinie leczonych jest teraz 5 osób, a wcześniej przez dłuży czas były to 2-3 osoby. - Omikron trochę zmienił obraz kliniczny covidu, bo przy pierwszych odmianach koronawirusa dominowały objawy ze strony dolnych dróg oddechowych, jak np. zapalenie płuc. Natomiast w omikronie są to górne drogi oddechowe: zapalenie zatok, zapalenie gardła, zapalenie krtani. Dalej są też bóle mięśni, kaszel, potworne osłabienie, osłabienie wydolności fizycznej i umysłowej, podwyższona temperatura - wymieniła doktor. Zapytana o to, jak oprócz szczepień przeciw COVID-19, można w tej chwili opanować liczbę zakażeń, aby utrzymać w ryzach epidemię, odpowiedziała, że dobre efekty przyniosłoby ogromne zdyscyplinowanie narodu w kwestii zakładania maseczki w pomieszczeniach zamkniętych, jak np. sklep, przychodnia, apteka, ograniczenie spotkań osobiście. - Uważam, że w dalszym ciągu za mało się o tym mówi. Brakuje odniesienia do wrażliwości społecznej, poczucia odpowiedzialności za siebie i innych ludzi. Ja sama przechodząc po korytarzu w przychodni zwracam na to uwagę w grzeczny sposób. Generalnie nie ma wielkich protestów, po prostu staram się to po ludzku tłumaczyć np. "czy pana nie bolałoby serce, gdyby kogoś pan zakaził i on miałby później wielkie problemy zdrowotne z tego powodu; czy nie lepiej na ten moment założyć maseczkę". To jest kwestia wytłumaczenia. Moim zdaniem, za mało się o tym rozmawia w spokojny, uczciwy sposób - powiedziała zakaźnik. Dowiedz się więcej na temat:
bardzo mi z tego powodu wszystko jedno